Kontrola Starostwa Powiatowego w rodzinie zastępczej

Jesteście rodziną zastępczą? Któregoś pięknego dnia możecie otrzymać pisemko, że wybierają się do Was na kontrolę przedstawiciele Starostwa Powiatowego. Będzie w nim informacja, na podstawie jakich przepisów jest to możliwe oraz na kiedy owa wizyta została wyznaczona. My przyjęliśmy tą wiadomość zwyczajnie…

Uwaga! Wpis dla osób o mocnych nerwach. Mocno osobisty. Szczery do bólu.

Przebieg kontroli ze Starostwa

Panie przyszły w ustalonym terminie. Szkoda, że nie byliśmy umówieni na konkretną godzinę, bo akurat ja wychodziłam z jednym z dzieci na wizytę lekarską. Pozostał więc w domu mój mąż – również opiekun prawny dzieci. Kiedy wróciłam było już prawie po wszystkim. Jedno, co zwróciło moją uwagę, to fakt, że Panie bardzo przeżywały nieporządek w pokojach dzieci. Każda próbowała podpowiedzieć nam najlepsze sposoby na wyrobienie w dzieciach nawyku sprzątania… Tłumaczyliśmy, że wielu rzeczy już próbowaliśmy i nadal szukamy sposobu i z uśmiechem, w serdecznej atmosferze się pożegnaliśmy.

A potem otrzymaliśmy raport…

Raport to zestawienie informacji, jakie Panie dowiedziały się od nas oraz wnioski do jakich doszły po zobaczeniu miejsca, gdzie mieszkają dzieci. Trzeba przyznać jedną rzecz. W domu było brudno. Kontrola zdarzyła się w trakcie remontu łazienki, a remont to czas, kiedy się u nas nie sprząta. Nikt nie ma na to ani sił, ani czasu. Natomiast…

Panie dość obszernie opisały wszelkie „nieprawidłowości”, jakie zastały w naszym domu: oceniły nasz domowy bajzel, w związku z nieporządkiem u dzieci uznały, że dzieci mają nieodpowiednie warunki bytowe i rozwojowe, że nasza toaleta wymaga remontu (co ciekawe – jakoś wszelkie wizyty przed naszym zostaniem RZ ani PCPR ani kuratora sądowego tego nie stwierdziły), że dzieci nie uczęszczają na zajęcia rewalidacyjne, że my się nie rozwijamy i nie szkolimy (nie wzięły np. pod uwagę, że nie było żadnych szkoleń odkąd jesteśmy RZ) oraz, że ja powinnam zarejestrować się w Urzędzie Pracy. Kontrola odbywała się w sierpniu. Protokół otrzymaliśmy jakoś we wrześniu lub na początku października. Od tego czasu marnujemy ogrom czasu na udowadnianie, że czarne jest czarne, a białe jest białe wymieniając się ze Starostwem kolejnymi pismami.

Tymczasem PCPR…

W zasadzie kontrola Starostwa Powiatowego dotyczy pracy PCPR i realizacji przez nich obowiązków ustawy o pomocy rodzinie i pieczy zastępczej. Po kontroli i otrzymaniu protokołu skontaktowała się więc z nami również pracownica PCPR celem ustalenia spotkania i przedyskutowania programu naprawczego. Panie (w tym sama kierowniczka naszego PCPR) przyszły z już napisanym dla nas wnioskiem o przyznanie koordynatora pieczy zastępczej (dotychczas nie składaliśmy takiego wniosku korzystając jedynie ze współpracy z organizatorem pieczy), więc zgodnie go podpisaliśmy. Niestety do dziś nie wiem, w czym ów koordynator miałby nam pomagać, ponieważ minęło cztery miesiące, a jak na razie kończy się po prostu częstszymi wizytami pani koordynator i rozmowami o tym, co „u nas” i kolejnymi spisanymi spostrzeżeniami z tych spotkań…

Od protokołu Starostwa do dziś mieliśmy już trzy takie spotkania (pojutrze będzie odbywać się Spotkanie Świąteczne w PCPR i już wiem, że ustalimy na nim termin kolejnej wizyty u nas w domu). Na jednym z nich panie przeszły się po domu, włącznie z pokojami dzieci i próbowały nawiązywać z nimi kontakt. Niestety skończyło się na tym, że dzieciaki naprawdę starały się i ogarnęły przestrzeń, jak nigdy, a panie wytknęły im jedynie, co jeszcze wymaga poprawy… Podczas innego kierowniczka PCPR przyznała, że sama zastanawia się, jak w ogóle mogą nam pomóc. Niestety na zgłaszany przez nas problem, że naszą główną trudnością jest brak czasu dla całej czwórki dzieciaków (w końcu doba ma 24 godziny) panie nie podały nam żadnej odpowiedzi, ani nawet pomysłu, co można by z tym zrobić. Przyznały natomiast, że – mimo składanych wcześniej obietnic i zapewnień – nie poinformowano nas o spotkaniach grupy wsparcia dla rodzin zastępczych z powiatu, które miały miejsce w czerwcu 2019 roku. Pani kierownik tylko ze zdziwieniem spytała: „To nie śledzą Państwo naszego fanpage’a?” Sic!

Co dalej?

Cóż… Z pewnością przez najbliższy czas będziemy współpracować z koordynatorem. Prawdopodobnie nadal będziemy wymieniać się pismami ze Starostwem (dochodzi do takich kuriozów, że urząd nie chce np. przyjąć napisanych przez nas uwag do protokołu powołując się na datę naszego zapoznania się z ich pismem, podczas, gdy termin na wniesienie uwag nie był uzależniony od zapoznania się z protokołem, a od daty jego podpisania; albo pisząc o naszej tragicznej sytuacji sami mylą nasze dzieci opisując sytuację jednego i przypisując ją innemu…), a ja jestem na tyle sytuacją wkurzona, że jestem w stanie doprowadzić do tego, by naszą toaletę oceniał biegły i urząd przyznał się do każdej swojej pomyłki i mieć to na piśmie. Złożyliśmy również wniosek o przyznanie osoby pomocowej dla naszej RZ, ponieważ znów przekartkowaliśmy ustawę i wyczytaliśmy, że każdej RZ, która ma u siebie powyżej 3 dzieci taka osoba przysługuje (no szkoda tylko, że żadna pani z żadnego urzędu nam nawet tego rozwiązania nie podpowiedziała..!)

Po co to piszę?

Głównie ku przestrodze i trochę, by się wypisać. My nie wiedzieliśmy kompletnie, na co w związku z taką kontrolą mamy się nastawiać. Dziś jestem już bogatsza o wiedzę o dwóch faktach. Po pierwsze – urząd zrobi wszystko, by „chronić siebie”, włącznie z telefonem pani kierownik z numeru prywatnego, w którym chciała nas tylko „ostrzec”, że Starostwo przysłało do PCPR pismo, w którym orzekło, że „nie wywiązujemy się z nałożonych na nas obowiązków” (czytaj: nie odesłaliśmy podpisanego protokołu, bo potrzebowaliśmy czasu, by podjąć decyzje, co dalej działamy, a w nim nie było terminu, z jakim mamy to zrobić – jedynie grzeczna prośba) oraz, że ona sama nie wie „jak może się to skończyć”. I po drugie – tzw. „dobro dzieci” każdy w tym kraju na każdym etapie współpracy z rodzinami zastępczymi rozumie i interpretuje sobie, jak tylko mu wygodnie. Z samymi dziećmi na żadnym etapie się nie rozmawia, jakby w tym wszystkim w ogóle nie o nie chodziło…

Ja sama jestem oburzona faktem, jak dalece urzędowi potrafią być urzędnicy w tym kraju i do jak daleko idących wniosków można dojść po 45 minutowej rozmowie o sytuacji sześcioosobowej rodziny mieszkającej ze sobą zaledwie od półtora roku! My postanowiliśmy niczego nie naciągać i nie udawać. Do dziś zastanawiam się, czy słusznie… Bo może po prostu trzeba było posprzątać na błysk, również dzieciom, którym akurat się kompletnie nie chciało i nie wspominać o żadnych trudnościach i jak najmniej komentować oraz przyznawać paniom rację we wszystkim i mieć tzw. święty spokój?

Tylko, motyla noga (!), jak potem dzieciakom wytłumaczyć, dlaczego oszukujemy tych, którzy mają nam pomagać?

0 0 votes
Article Rating

Może cię też zainteresować...

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments