sloniowatosc - słoń na tle drzew

Słoniowatość – choroba, której nie znają lekarze

Nie będę wklejać zdjęć. Ciekawym polecam wpisać sobie „słoniowatość” w Google i wejść w obrazy. Tak się składa, że i mnie dotknęła akurat ta przypadłość, a dziś słów kilka o jej diagnostyce.

Dawno, dawno temu…

To było jakieś osiem lat temu, jeszcze mieszkaliśmy w Gliwicach, kiedy latem zaczęły mi puchnąć nogi… Najpierw tylko trochę, potem trochę bardziej. Szybko zauważyłam, że im cieplej na dworze tym opuchlizna jest większa. Zgłosiłam to mojej ówczesnej lekarce pierwszego kontaktu – kobiecie, którą polecono mi jako naprawdę dobrą internistkę, jednak ona widziała dwie rzeczy. „Ma pani za dużo kilogramów” i „Trzeba wyregulować TSH, bo z niedoczynnością tak jest, że wszystko puchnie.” Regulowałyśmy więc, to znaczy ona przepisywała mi Eutyrox, ja niekoniecznie pamiętałam, by go brać… Wtedy jeszcze ani nie przejmowałam się zbytnio chorą tarczycą, ani nie chciałam dopłacać do systemu bezpłatnej opieki medycznej w Polsce.

Pamiętam lato, kiedy wyjeżdżałam do Izraela i martwiłam się, czy dam radę dopiąć tam sandały… Wiedziałam jednak, że wciąż mam niewyregulowany poziom TSH, więc nie widziałam sensu udawać się z problemem do Pani doktor.

W 2015 r. postanowiłam zrobić sobie prezent urodzinowy i w końcu wybrałam się do endokrynologa prywatnie. Ustaliłyśmy z p. doktor, że biorę się poważnie za przyjmowanie Eutyroxu i widujemy się regularnie. I tak się działo. Średnio co dwa miesiące meldowałam się na kolejnej wizycie z wynikami TSH, które jasno wskazywały, że dawkę Eutyroxu trzeba zwiększyć, ponieważ nadal nie „wpadam w normę”.

Przeprowadzka zmienia wiele…

Zwłaszcza, jeśli jest to przeprowadzka o 100 km i nie ma się w nowym miejscu za bardzo rodziny/znajomych. Początkowo raz, czy dwa, jeździłam jeszcze do swojej lekarki endo, jednak z czasem co raz rzadziej. Bo daleko, bo kasa, bo czas, bo przecież i tak tylko zjadam ten Eutyrox w co raz większej dawce, co średnio nie daje oczekiwanych efektów. Gdzieś wtedy p. doktor zaczęła ze mną rozmowy o diecie bezglutenowej, o operacji żołądka i o zmianie Eutyroxu na Letrox, więc podczas następnej wizyty u lekarki rodzinnej poprosiłam, by przepisała mi ten właśnie.

Jakieś było moje zdziwienie, kiedy 3 tygodnie później zrobiłam badanie TSH i wynik miałam bliski dolnej granicy normy! Aż spytałam w laboratorium, czy to na pewno moje badanie!

Przestałam więc jeździć do endokrynologa. Początkowo szukałam jakiegoś bliżej nowego miejsca zamieszkania, ale później jakoś mi umknęło. W końcu przestałam szukać, a z czasem zapomniałam znów jeść Letrox.

Gdzieś w tym czasie moje nogi były już opuchnięte cały czas i niezależnie od temperatury, czy pory roku. Zaczęłam szukać szerszych butów, a jeśli już znalazłam pasujące adidasy, to się ich trzymałam, a one „rosły” wraz z moją opuchlizną.

Rodzina zmienia jeszcze więcej…

Półtora roku temu zaczęliśmy starać się o zostanie rodziną zastępczą. Pamiętam, bo wtedy potrzebne było również zaświadczenie lekarskie. Otrzymaliśmy je bez problemu, jednak ja wraz z nim – plik skierowań do różnych specjalistów oraz namiar na dietetyczkę, która „ma efekty”. Pani doktor przejęła się bowiem moimi nogami… Wtedy jeszcze nie miałam czasu…

Jakieś dwa miesiące później znów miałam wizytę u rodzinnej (ten sam papier potrzebny był nam do innej instytucji), jednak tym razem wyszłam już tylko z jednym skierowaniem. „Pójdzie Pani do szpitala. Tu do nas. Do Białej [nasze gminne miasto]. Tam ordynatorem jest dobry kardiolog. Położy się Pani na kilka dni, a oni zrobią Pani potrzebne badania. Bo tak, to będzie Pani latami czekać w kolejkach do specjalistów.” Poszłam więc. Położyłam się. W pięć dni wypompowano ze mnie lekami moczopędnymi jakieś 6 litrów płynów i postawiono diagnozę: niewydolność serca.

Miałam schudnąć i przyjmować leki: na serce, na nadciśnienie, moczopędne i Letrox na tarczycę. W szpitalu patrzono na mnie lekko dziwnie, kiedy opowiadałam o teorii, że puchnę, bo mam niewyregulowaną tarczycę. Zrobiono echo serca, EKG i Holtera i okazało się, że serducho jeszcze pompuje dobrze, trochę się męczy (stąd lekkie nadciśnienie), ale żyły nie są już w stanie odprowadzić wody, stąd zbiera się ona w dolnych partiach nóg.

Dwa miesiące później wprowadziły się do nas dzieci i pojawiły się takie tabuny tematów, że kompletnie zapomniałam znów, że mam brać jakieś leki i to codziennie, najlepiej z rana.

Tego lata się wystraszyłam…

Okazało się bowiem, że na moje stopy pasują jedne, jedyne adidasy (które nadal „rosły” wraz z moimi obrzękami), a i one nie zawsze i że nie jestem w stanie kupić żadnych innych butów. Postanowiłam więc znów położyć się do szpitala ufna w możliwości „wypompowywawcze” nowoczesnej medycyny.

Nie było mojej rodzinnej, więc zapisałam się do innego lekarza, by ten wystawił mi skierowanie. To właśnie od niego po raz pierwszy usłyszałam: „Nie, proszę Pani, to nie są obrzęki, to słoniowatość”. Otrzymałam skierowanie, poleżałam w szpitalu. Znów w 9 dni wypompowano mi 10 litrów płynów. Wyszłam o 10 kg lżejsza i z plikiem skierowań do przeróżnych specjalistów.

W pamięci zapadła mi jednak jedna rozmowa i to z doktorem, który akurat mnie nie prowadził. To on spytał, ile jeszcze chciałabym pożyć. To on mi powiedział, że mogę w ogóle nie chodzić po specjalistach i by odpuścić sobie szukanie „cudownych metod” dopóty dopóki nie schudnę. To on, kiedy powiedziałam o moich planach bariatrycznych, spojrzał na mnie poważnie i polecił mi dr diabetolog, która pomoże mi się do zabiegu przygotować.

Dziś jestem w trakcie oczywiście dzwonienia, rejestrowania się, biegania i odbywania różnych wizyt. Po co to piszę? Bo mnie przez osiem lat nikt nie zdiagnozował. Bo spotkałam się wprost z myśleniem stereotypowym. Bo, kiedy mówiłam lekarzom, że czuję, że puchnę, jakbym przybierała na wadze od niczego – patrzono na mnie z powątpiewaniem i lekkim uśmiechem. Bo w końcu zaczęłam się wstydzić chodzić do lekarzy, którzy widzieli we mnie tylko „grubasa, który pewnie kłamie i nie wiadomo jak się obżera”. Bo może i tobie puchną nogi…

W te wakacje, gdzieś na kompletnym zadupiu Polski, w wyniku bólu w łydce, spotkałam chirurga, który wytłumaczył mi, jak rozpoznać słoniowatość, czyli problemy z układem limfatycznym organizmu. Bo obrzęki związane z układem żylnym, niewydolnością żył, zastawek, zakrzepicą itp, zaczynają się powyżej kostki. W tych, związanych z układem chłonnym (słoniowatości) – puchną najpierw stopy, a potem kostki i podudzia.

Tylko tyle i aż tyle. Być może gdzieś kiedyś jeden przespany wykład na wydziale lekarskim. Moje jakieś osiem lat życia i dzisiejsza niewydolność ruchowa… Czasem tak wiele zależy od tego, kogo spotkasz na swojej drodze!

5 2 votes
Article Rating

Może cię też zainteresować...

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments